Wracamy do sprawy dużego pożaru do jakiego w miniony wtorek, 20 czerwca doszło w jednym z zakładów w gminie Rusiec w powiecie bełchatowskim. W Woli Wiązowej wczesnym rankiem zaczęło płonąć poddasze stolarni w firmie meblarskiej. W akcji wzięło udział łącznie 19 zastępów i 83 strażaków. Straty są szacowane na kilkaset tysięcy złotych, szczęśliwie w zdarzeniu nikt nie został ranny.
Wszystko zaczęło się około godziny 7.00 rano, pożar zauważyli właściciele obiektu i jak sami relacjonują nie sądzili, że wszystko przybierze takie rozmiary.
- O 7.00 rano wstaliśmy do pracy i moja żona zobaczyła nieduży dym, który unosił się ze strychu. Myśleliśmy nawet, że sami sobie z tym poradzimy, ale niestety żywioł pokazał, że jest silniejszy - relacjonuje naszej dziennikarce Tomasz Banasiak, właściciela firmy atbmeble.pl
Rzeczywiście ogień rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie. Kiedy pierwsze zastępy strażaków zaczęły zjeżdżać do Woli Wiązowej spora część dachu już była trawiona przez płomienie. Ogromne ilości dymu spowiły sporą część niewielkiej miejscowości, a do Woli zaczęły zjeżdżać kolejne jednostki strażaków nie tylko z Bełchatowa i gminy Rusiec, ale także z Komendy Wojewódzkiej PSP w Łodzi, Wielunia i kilku gmin powiatu bełchatowskiego. W akcji uczestniczyli ochotnicy min z.: Woli Wiązowej, Ruśca, Chabielic, Kleszczowa, Szczercowa, Magdalenowa, Zelowa czy Pożdżenic - łącznie w ponad 9 -godzinnych działaniach wzięło udział 83 strażaków z 19 zastępów. Dramatyczne wysiłki służb skierowane były nie tylko na gaszenie obiektu stolarni, ale także na obronę budynków znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie zakładu. Michał Wieczorek, oficer prasowy PSP w Bełchatowie od początku akcji podkreślał jej trudność.
Na strychu budynku, jak podkreśla właściciel nie było szczególnie cennych rzeczy, ot zwykłe zgromadzone materiały. Na dachu była zainstalowana instalacji fotowoltaiczna, ale to na najniższej kondygnacji zlokalizowane jest serce rodzinnej firmy.
- Na dole hali są maszyny, elementy, które są w toku produkcyjnym. Część się zalała wodą, ale mam nadzieję, że większość uratujemy. Będziemy starać się to wszystko odbudować, z synem i przyszłą synową mamy nadzieję... - mówił wyraźne poruszony jeszcze w trakcie akcji Tomasz Banasiak.
W tej chwili strażacy z PSP Bełchatów, którzy dowodzili akcją mówią, że szacowane straty sięgają 500 tys. złotych, według ich szacunków uratowano mienie warte 2 miliony złotych. Wstępnie mówi się też o przyczynach wybuchu pożaru.
- Wstępną i przypuszczalną przyczyną ustaloną jeszcze we wtorek, 20 czerwca była awaria instalacji elektrycznej - wyjaśnia Michał Wieczorek, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Bełchatowie.
- Z tego co widziałem to od fotowoltaiki się to nie zaczęło, tylko gdzieś od środka. W jednym rogu była najbardziej opalona blacha dachowa. Od czego się to mogła zapalić??? Nie wiem. Może od instalacji elektrycznej - rozkłada w geście bezradności Tomasz Banasiak.
W tym całym nieszczęściu jedyną pozytywną rzeczą jest fakt, że w pożarze nikt nie odniósł obrażeń.
Jeszcze tego samego dnia właściciele firmy za pośrednictwem mediów społecznościowych opublikowali informację o dramatycznej sytuacji, która ich spotkała. We wpisie znalazły się też podziękowania dla lokalnej społeczności i strażaków, którzy walczyli z płomieniami.